Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

serca tak, jak ja dostawałem w pocałunku serce mojej matki, całkowite, bez zastrzeżeń, bez ukrytej myśli, bez cienia intencji, któraby nie była dla mnie. Trzebaby mi aby to była ona, aby nachyliła ku mnie tę twarz, na której było pod okiem coś w rodzaju skazy, co kochałem narówni z resztą. I tak samo pragnąłbym ujrzeć ową stronę Guermantes, którą znałem, z fermą dosyć odległą od dwóch dalszych sąsiadujących z sobą, na skraju dębowej alei; łąki, na których, kiedy się staną zwierciadlane w słońcu niby sadzawka, rysują się liście jabłoni; krajobraz, którego odrębność chwyta mnie czasem w nocy w moich marzeniach z fantastyczną niemal siłą i którego nie mogę odnaleźć po przebudzeniu. Bezwątpienia, strona Méséglise i strona Guermantes, przez to że na zawsze i nierozerwalnie spoiły we mnie rozmaite wrażenia dlatego jedynie że mi ich dały doznać w tym samym czasie — naraziły mnie w przyszłości na wiele zawodów, nawet na wiele błędów. Bo często chciałem ujrzeć znów jakąś osobę, nie zgadując iż pragnę jej widoku jedynie dlatego że mi przypomina żywopłot z głogów; i często prosta chęć podróży rodziła we mnie wiarę w nawrót uczucia — i chęć udzielenia tej wiary. Ale przez to samo znowuż, owa strona Méséglise i strona Guermantes, wciąż obecne w tych moich dzisiejszych wrażeniach, z któremi mogę je skojarzyć, dają wra-

88