Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uśmiechem, mającym dowieźć, że ona tylko cytuje, nie biorąc na swój rachunek równie naiwnej i śmiesznej tytulatury.
— Powiem ci, że mi się wydał straszliwie głupi.
A p. Verdurin odpowiedział:
— On nie jest szczery, to jegomość bardzo ostrożny, zawsze na dwóch stołkach. Zawsze wilk, koza i kapusta. Co za różnica z tym Forcheville. To przynajmniej człowiek, który powie ci wręcz co myśli. Wóz albo przewóz, nie tak jak tamten, który jest zawsze ni pies ni wydra. Zresztą Odeta djablo mi na to wygląda że woli Forcheville’a, i przyznaję jej słuszność. Ten głupi Swann chce nam tu odwalać światowca, trubadura księżniczek. Tamten ma przynajmniej tytuł: zawszeć to hrabia de Forcheville, dodał p. Verdurin z miną smakosza, jakgdyby, biegły w historji owego hrabstwa, odważał drobiazgowo jego swoistą wartość.
— Powiem ci, rzekła pani Verdurin, że Swann uważał za właściwe cisnąć na Brichota parę jadowitych i dosyć pociesznych insynuacyj. Oczywiście, skoro widział że my tu Brichota kochamy, to był dla niego sposób aby nas dosięgnąć, aby sponiewierać nasz obiad. Czuć w nim miłego koleżkę, który cię obmówi za drzwiami.
— Ależ ja ci dawno mówiłem, rzekł p. Verdurin;

223