Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wieku trzeba cię uczyć co to są szykowne miejsca, cóż ja ci mam powiedzieć. Naprzykład w niedzielę rano avenue de l’Impératrice, o piątej jezioro w Lasku, we czwartek Eden Théatre, w piątek Hipodrom, bale...
— Ale jakie bale?
— No, bale, jakie dają w Paryżu; szykowne bale, rozumie się. Ot, Herbinger naprzykład, wiesz, ten co pracuje w banku? ależ tak, musisz go znać, to jeden z najelegantszych ludzi w Paryżu, ten wysoki młody blondyn co jest taki snob, ma zawsze kwiat w butonierce, przedział z tyłu, jasne palto; chodzi zawsze z tem starem pudłem, które taszczy na wszystkie premiery. No więc! on wydał kiedyś bal, było na nim wszystko co jest najszykowniejszego w Paryżu. Jak jabym tam chciała być! ale trzeba było pokazać zaproszenie przy wejściu, a nie mogłam dostać. W gruncie, wolę nawet że nie byłam, ścisk był taki, że się dusili, nie byłabym nic widziała. To raczej dlatego żeby móc powiedzieć, że się było u Herbingera. A ty wiesz, że ja nie mam za grosz próżności!... Zresztą, mogę ci powiedzieć, że na stu, którzy opowiadają że tam byli, conajmniej połowa blaguje. Ale to mnie dziwi, że ty, taki gogo, nie byłeś tam...
Ale Swann nie starał się wcale zmodyfikować tego pojęcia szyku; uważając, że jego własne po-