Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale urok, jaki miał w oczach doktora prezydent Republiki, zwyciężył wreszcie i skromność Swanna i niechęć pani Verdurin; przy każdym obiedzie, Cottard pytał z zainteresowaniem: „Czy ujrzymy dziś pana Swanna? Pozostaje w osobistych stosunkach z panem Grévy. Pan Swann jest tem co nazywamy gentleman?” Doktór posunął się nawet do ofiarowania Swannowi karty na wystawę dentystyczną.
— Może pan wprowadzić osoby będące w pana towarzystwie, ale psów się nie wpuszcza. Rozumie pan, mówię to dlatego, że miałem przyjaciół, którzy nie wiedzieli o tem i sparzyli się.
Co do pana Verdurin, zauważył on złe wrażenie, jakie uczyniło na jego żonie odkrycie potężnych a tak ukrywanych stosunków Swanna.
Kiedy nie było jakiej wycieczki za miasto, Swann spotykał „paczkę” u Verdurinów, ale przychodził aż wieczór, prawie nigdy zaś na obiad, mimo nalegań Odety.
— Mogłabym nawet sama zjeść obiad z panem, gdyby pan wolał, — mówiła.
— A pani Verdurin?
— Och, to bardzo łatwe. Powiedziałabym poprostu, że suknia nie była gotowa, że cab za późno zajechał. Jest zawsze sposób.
— Bardzo pani miła.
Ale Swann myślał, że, o ile będzie okazywał O-

143