Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu, aby często odwiedzał jakąś księżnę. Zlecał tylko wyobraźni pana Legardin, żeby mu ukazała tę księżnę jako osobę strojną we wszystkie uroki. Legrandin zbliżał się do księżnej, wierząc iż ulega owemu powabowi rozumu i cnoty, jakiego nie znają bezecne snoby. Jedynie inni wiedzieli, że on był snob; niezdolni bowiem zrozumieć stopniowej pracy jego wyobraźni, widzieli tylko światową zabiegliwość Legrandina i jej pierwszą przyczynę.
Obecnie, nikt u nas nie miał złudzenia co do pana Legrandin i nasze stosunki bardzo się rozluźniły. Mama bawiła się szczerze za każdym razem kiedy złapała Legrandina na grzechu do którego się nie przyznawał i który dalej nazywał grzechem bez odpuszczenia, na snobizmie. Ojciec nie umiał brać fumów Legrandina tak swobodnie i wesoło; kiedy jednego roku zamierzano posłać mnie na wakacje z babką do Balbec, ojciec rzekł:
— Muszę koniecznie powiedzieć Legrandinowi, że jedziecie do Balbec, aby się przekonać, czy zaofiaruje się zapoznać was ze swoją siostrą. Z pewnością tego nie pamięta, ale mówił nam, że ona mieszka o dwa kilometry stamtąd.
Babka uważała, że w miejscu kąpielowem trzeba być od rana do wieczora na plaży, oddychać solą, i że się nie powinno znać nikogo, bo wizyty i spacery kradną czas morskiemu powietrzu. Prosiła,

238