Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

straszliwych boleści; mama usłyszała jej jęk, wstała i obudziła Franciszkę, która, bez śladu wzruszenia, oświadczyła, że wszystkie te krzyki to czysta komedja i „fochy”. Lekarz, który się bał takiego ataku bólów, założył kartkę w lekarskiej książce (która była w domu) na opisie tych objawów i kazał nam zajrzeć tam, aby znaleźć wskazówki co do pierwszej pomocy. Matka posłała Franciszkę po książkę, zalecając, aby nie zgubiła znaku. Po godzinie, Franciszka jeszcze nie wróciła; matka, oburzona, myśląc że się położyła spowrotem, poleciła mi, żebym sam zobaczył w bibljotece. Zastałem Franciszkę, która, chąc sprawdzić co oznacza znak, czytała kliniczny opis ataku, szlochając, — teraz, kiedy chodziło o abstrakcyjnego chorego, którego nie znała. Za każdym bolesnym objawem, wyszczególnionym przez autora, wykrzykiwała:
— Och! Panno Najświętsza, czy to możebne, aby Pan Bóg tak się znęcał nad ludzką istotą. Och! biedactwo!
Ale, z chwilą kiedym ją zawołał i kiedy wróciła do łóżka „Miłosierdzia” Giotta, łzy jej przestały natychmiast płynąć, nie mogła rozpoznać ani tego miłego, dobrze jej znajomego uczucia litości i rozczulenia, które jej często dawała lektura dzienników, ani żadnej przyjemności tego samego gatun-

227