Strona:Maksymilian Jackowski - Ułomności nasze narodowe i społeczne oraz środki ku sprostowaniu tychże.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zania do nich żywi skrytość duszy, upór, złość, które późniéj dorosłemu, jak i wszystkim, co się do niego zbliżą, we znaki się dają. Nietylko że matka nie nauczy dziecka, jak ma wielbić Boga, poznawać Jego wszechmocność, ale często i pacierza z niém nie odmawia, i zdarza się, że dopiero ksiądz, kiedy dziecko do spowiedzi św. przyspasabia, zarazem pacierza uczyć je musi. O miłości bliźniego, o religii zgoła mowy nie masz, o narodowości taksamo, dziecko wyrasta bez wszelkiéj świadomości swego wyznaniowego i narodowego pochodzenia, aż dopiero w Kościele dowiaduje się, że jest katolikiem a tém samém i Polakiem. W okolicach, gdzie nie wolno ludziom krów, ani téż żadnego inwentarza trzymać, nie może dziecko nabrać przez domowe wychowanie łagodnego obchodzenia się z zwierzętami domowemi, ani téż tam, gdzie ludzie sadków nie mają, zamiłować drzewa, leży to już bowiem w naturze ludzkiéj, że widok cudzéj własności i pomyślności, obok swego niedostatku i wydziedziczenia, obudza zazdrość i złośliwość. Z takich dzieci wyradzają się tyrani na zwierzęta domowe i psotnicy, przed którymi żadne drzewko nie utrzyma się przy drodze. Złorzeczenia i spory, jakich dziecko jest świadkiem między swoimi i obcymi, przytłumiają wszelkie delikatniejsze uczucie.
Wiadomo, że przyrodzoną własnością duszy jest przyzwyczajenie, które — niczém nie przerwane — łączy się z nią tak ściśle, że ją późniéj całkiém podbija. Dziecko, przyzwyczaiwszy się patrzyć na same złe wzory, dorosłszy, nie może z nich czerpać dobrego przykładu, ani téż poczuć w sobie téj godności, któraby je chroniła od popadania w tesame błędy, w których rodzice jego brodzili. Brak wyższego uczucia, tudzież jakiegobądź poglądu i do ludzi zaufania, którego nawet do własnych nie mogło nabrać rodziców, nie dopuszcza takiemu