Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/471

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




XXI.

— Cóż ojciec sądzi o „Oświadczeniu“ górnośląskiego wielkiego przemysłu? — spytał z uśmiechem Wiktor dyrektora, wchodząc z przeddzień plebiscytu do jego gabinetu.
— Nic nie sądzę, nic nie chcę wiedzieć o tem! Telefonował mi coś z biura Heine... Nic nie chcę wiedzieć. Róbcie co chcecie! — mruczał chory pod nosem, udając, że go to nic nie obchodzi. Lecz w gruncie rzeczy obchodziło go to zbyt żywo, aby nie miał zapytać:
— Robotnicy i urzędnicy kopalni Dobrej Nadziei przyłączyli się do tego Oświadczenia? Kto oświadczenie to w ich imieniu podpisał?
— Weinhold i Przywara.
— Kto? Weinhold?... On stanął po polskiej stronie?... Wszystko to jest twoją robotą. Ty przeciągnąłeś Weinholda, ty skłoniłeś mych robotników i urzędników do podpisania tej deklaracji.
Na to Wiktor uśmiechnął się do siebie. Sięgnął do kieszeni po gazetę, aby pokazać ojcu to „Oświadczenie“ robotników kopalnianych i urzędników, gotowych do głosowania za Polską. Lecz dyrektor odpychał to od siebie, niby truciznę, odrzekał się od wszelakich takich proklamacji plebiscytowych, niby od złego ducha. Mimo to spytał:
— A co ich skłania do głosowania za Polską?