Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/394

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

domu bawił on dwukrotnie. Napisała do niej, a pani Pochwalska wystawiła przyjacielowi swego syna świadectwo nadzwyczajnie dobre.
Wiktor, zrazu w polskim dworze wiejskim, „sztywny jak Niemiec“ rozkrochmalił się wkrótce i, ośmielony przez panie, okazał się „strasznie miły“. Spodobał się ogólnie, nie wiadomo komu więcej, paniom czy mężczyznom. A syn pani Pochwalskiej nie miał dość słów uznania dla świetnego oficera, gorącego, patrjoty i kochanego towarzysza.
Jadwinia nie posiadała się z radości z tego listu. Tryumfowała. Rodzice jej dali za wygraną, pozwolili się nawet zasuggestjonować przez panią Pochwalską, która, przed wyjazdem Jadwini, będąc w Warszawie, odmalowała szczegółowy portret porucznika Kuny.
Jakoż dziewczyna spieszyła na G. Śląsk z rozwianemi skrzydłami. Ślub jej siostry i połączone z tem przyjęcia dały jej miły przedsmak tego, co ją czeka, aczkolwiek, ciążąc ku żołnierskiej prostocie, nie pragnęła oprawiać swego aktu ślubu w bogate ramy. Utożsamiając się zaś z siostrą, mówiła sobie, że jej Wiktor był o niebo ponętniejszy od jej szwagra, adwokata warszawskiego.
W tym nastroju zamknęła oczy na swe sztuczne wątpliwości w stałość uczuć Wiktora i ogromnie za nim stęskniona, sprzeniewierzyła się przemądrzałemu rozsądkowi o tyle, że napisała Wiktorowi którego dnia i o której godzinie zawita do Katowic. Bo poprostu nie umiała odmówić sobie radości ujrzenia ukochanego na wstępie w nowy okres pracy i miłości.
Sosnowiec... Boże, ten niezapomniany wieczór przed wybuchem powstania! Na wspomnienie to podnosiła się w niej fala uczuć patrjotycznych i przesunęły się przed oczyma duszy obrazy, jakie przeżyła z dzielnymi „pieronami“, z Wiktorem. Dobrze było przy jego boku zawsze i wszędzie... Jeszcze pół godziny a ujrzy swego rycerza. Z jaką