Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwróciła oczy na wysłonecznioną panoramę pogranicza, opartą o lazurową kopułę nieba a obramowaną przez framugę otwartego okna.
Błogi spokój wiał od niw i błoni, przeciętych zygzakiem rzeczki, kładł się na jej czoło, osłaniał obrazy i wrażenia z minionych dni burzy i chwały, lecz przetapiał się w smętek...
Odwróciła twarz na pokój i przeleciał przez nią gorący blask.
Przy drzwiach stał jak cień Wiktor. Nie chcąc przeszkadzać siostrze w muzyce, wślizgnął się do pokoju na palcach i przybrał postawę wyczekującą, padłszy odrazu zachwyconem spojrzeniem na jasnowłosą dziewczynę. Nakrył ją pasmami źrenic całujących, całujących bez miary.
Matylda, spostrzegłszy go, uśmiechnęła się słodko.
— Nie spodziewałyśmy się ciebie wcale! — rzekła, powstając od fortepianu i śmiejąc się w duszy. — Gdzie ty się rozbijałeś po tym świecie?
— Urządziliśmy sobie zabawę nadzwyczajną... — począł głosem wibrującym radością, której przyczyną była panna Jadwiga, uścisnął jej rękę i siadł opodal w krześle.
— Opowiem od początku... Po wzięciu Chorzowa, zjawił się między nami hotelista z Oleśna, Nowak i złorzeczył wielce miejscowemu kontrolerowi angielskiemu, który na czele bojówek wyprawiał sobie ekspedycje na Polaków. Słyszała pani o pułkowniku Cockerell‘u? — zwrócił się do panny Jadwigi. — Z pewnością. Przecież pani była w Oleśnie. Ale tego pani nie wie, że jeszcze nikt w tym kraju nie widział go trzeźwym. Podobno w Indjach uczył się pić. Pije tęgo, 13 godzin na dzień, z Polakami zarówno, jak Niemcami. Dla Polaków jest Irlandczykiem, sympatyzującym z Polską, dla Niemców zapewne Anglikiem, bo w ich towarzy-