Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

panny Matyldy napotkał silne patrole francuskie. Wszystkie ulice były obsadzone a na rynku roiło się od piechoty i jazdy. Samochody pancerne i czołgi trzymały Niemców w szachu tak, iż wyrzekli się karkołomnych zamiarów. A majaczyło się im o rozbrojeniu i wypędzeniu Francuzów z miasta, a potem ze Śląska, o zgładzeniu polskich placówek i utopieniu plebiscytu w morzu krwi.
Trzeba było żelaznej stopy, by zgnieść i przycisnąć do ziemi wraże gady krzyżackie. Sprawił to przysłany z Opola przez gen. Le Rond‘a generał hrabia Gratier, który naciągnął inne struny niż Blanchard i uderzył w ton spiżowy, jedynie w stosunku do tego żywiołu odpowiedni i skuteczny.
Widera i panna Orzelska dowiedzieli się o wszystkiem w mieszkaniu dra Jarczyka, którego ujrzeli w stanie opłakanym w łóżku, w bandaże spowitego.
Wysunąwszy się z bramy podpalonego domu, dostał się on w tunelu nasypu kolejowego w mrowisko gawiedzi i tam nagle spadły nań pięście i kastery łotrowskich najmitów. Ta sama tłuszcza, która dnia poprzedniego lynczowała dra Mielęckiego, pastwiła się nad bezbronnym aż wtrącono go do więzienia, gdzie w nocy torturowali go jeszcze dozorcy, zapowiadając mu rozstrzelanie czy samosąd.
Aliści nazajutrz otworzyły się przed nim wrota więzienia i żona przewiozła go do nowego komendanta placu. Jednocześnie gen. Gratier przywołał do siebie odpowiedzialnych notablów niemieckich i w domu ogrodowym szpitala rozegrała się scena, która srodze zmaltretowanemu kierownikowi Komisarjatu przyniosła niemałą satysfakcję moralną.
Stanęli tam i stali w szeregu pod ścianą w postawie pachołków, czekających na pana, generał Policji Bezpieczeństwa Hoffmann, prezes policji von Schwendy, radca Ruolf, oraz zastęp przedstawicieli