Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Pamiętaj również, iż wychodząc za Ciebie, nie chciałabym wcale zrywać tych stosunków towarzyskich, jakiemi mogę się chlubić. Tobie samemu — takiemu szykownemu i porywającemu chłopcu — musi na tem zależeć, by obracać się nie wśród hołotki burżuazyjnej, lecz wśród Europejczyków. Nota bene, Miss Harrison pisała do mnie i pyta w liście o „mego przystojnego kuzyna“ t. j. o Ciebie. Nawet znawczyni psów i koni oceniła Twoją urodę. (Gdyby wogóle nie istniała na świecie taka głupia rzecz, jak kuzyn, trzebaby go wynaleźć.)
„Kochany, jeżeli pragniesz ujrzeć mnie tak gorąco, jak ja Ciebie, zawiesisz na kołku wszelkie, obciążające nogi skrupuły i przyjedziesz do nas ze swym dawnym dobrym humorem.
„Ach, ty niegodziwcze! — Musiałam napisać taki nudny, rozsądny list, jakby jaka wykrygowana, w cnocie zapeklowana ciocia z powieści dla podlotków na prowincji. Bo kto zakocha się w warjacie, musi mieć rozsądku za dwoje. Jeżeli Cię znudziłam — to Twoja wina.

„Obiecuję, że nie znudzę Cię, jeżeli dasz mi dowód swej miłości i pospieszysz do swej
kochającej Emmy.

Na to Wiktor odpisał bez zwłoki:
„Najdroższa Emmo! Z pewnością, tak gorąco pragnę zobaczyć Cię (chociaż by bez tualety), jak Ty mnie. Jednakże nie mogę doprawdy skorzystać z łaskawego zaproszenia Twego ojca i Twego na ten wieczór urodzinowy. Muszę odmówić sobie radości ujrzenia czarującej kobiety, bo (Miss Harrison wyczuła to i dlatego obdarzyła mnie łaskawym przymiotnikiem), jest we mnie wiele z psa i w salonie Waszym byłbym... jak pies w kręgielni.
„Kochana moja, ja nie potrafię niby hybryda żyć, pływać w słodkich zarówno jak słonych, czyli w niemieckich tak dobrze jak w polskich wodach, bo jestem wiernym psem przy gromadzie górno-