Strona:Maciej Wierzbiński - Dolar i spółka.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
I.
PRZED KURTYNĄ.

W czasie swej przechadzki hygjenicznej pani Seweryna Obłocka, siwa, ładna matrona i dobrze listami zastawnemi wywatowana kapitalistka, spoczęła na ławce wśród młodej zieleni plantów poznańskich. Wdychając „pranę“ czyli zarodki dobra, a w szczególności popędów humanitarnych, pani od dobroczynności wygrzewała się w słońcu ciepłego dnia kwietniowego, gdy ujrzała na żółtym chodniku ciemną, ascetyczną, chudą jak kosztur postać pani Józefiny Szyperowej.
Pewnego razu, na zebraniu Towarzystwa św. Wincentego a Paulo, panie te skłóciły się gwałtownie. W toku ostrej wymiany zdań pani Seweryna zarzuciła przyjaciółce, że przy rozdzielaniu wsparć postępuje lekkomyślnie. Na to usłyszała w replice, że nie dość modlić się pod figurą, ale trzeba jeszcze dowieść opinji publicznej, że nie ma się djabła za skórą. Sceny tej pani Obłocka o mało nie odchorowała. Zdawało się, że póki życia panie te nie podadzą sobie ręki.
Zdumiała przeto pani Józefina, gdy na jej widok pani Seweryna podniosła się i zwróciła ku niej Przystanęła w pozycji obronnej.