Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— He?... Co?... — zakrzyknął pan Filleul niedowierzająco. — Myślisz, że ta tajemnicza kryjówka...
Znajduję się tam, oto.
— Przeszukaliśmy kaplicę!
— Źle widocznie.
— Tam niema żadnej kryjówki, — zaprotestował hrabia, — znam dokładnie kaplicę.
— Przeciwnie, panie hrabio. Idź pan do burmistrza w Varengeville, gdzie znajdują się papiery dotyczące klasztoru Ambrumesy. Wyczytasz pan wzmiankę z ośmnastego stulecia, że pod kaplicą znajduje się krypta.
— Lecz jakże Lupin mógł się dowiedzieć o tym szczególe? — zapytał sędzia.
— W bardzo prosty sposób; pracując tutaj, i wywożąc figurki, musiał to zauważyć.
— Przesadzasz, panie Beautrelet, przecież nie ukradł całej kaplicy.
— Zapewne, że fundamentów nie naruszył, lecz wszystko, co posiadało jakąkolwiek wartość i co się wziąć dało, to też zabrali.
— W takim razie Lupin nie mógł dotrzeć do krypty.
W tej chwili wrócił służący, którego hrabia był posłał po klucz. Otworzył kaplicę. Trzej mężczyźni weszli.
Po pewnym czasie, Beautrelet odezwał się:
— Flisy, jak przypuszczałem, nie są naruszone. Lecz zwykle schody do krypt znajdują się pod wielkim ołtarzem. Jeżeli więc pracowali przy ołtarzu, natenczas musieli znaleźć ową kryptę.