Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chciałeś nas pan wywieźć w pole! Mógłeś przecież otwarcie przyznać się do popełnionego czynu, gdyż byłeś pan w prawie bronić własnego życia.
— Jan Daval, — odrzekł pan de Gesvres, pracował przy mnie przez lat dwadzieścia. Posiadał moje nieograniczone zaufanie. Jeżeli więc mnie zdradził, nie wiem dla jakich przyczyn, w każdym razie z powodu jego zasług nie chciałem, aby zdrada jego na jaw wyszła.
— Nie chciałeś pan, panie hrabio, bardzo to pięknie, lecz powinieneś.
— Nie jestem pańskiego zdania, panie sędzio. Jeżeli dotychczas nikt nie został niewinnie o tę zbrodnię posądzony, miałem prawo nie oskarżać tego, który był zarazem winnym i ofiarą. Śmierć była dla niego karą dostateczną.
— Lecz teraz, jeżeli znamy prawdę, musisz nam pan powiedzieć wszystko, co wiesz, panie hrabio.
— Służę. Otóż są dwa listy pisane przez niego do wspólników. Wydobyłem je z portfelu kilka chwil po śmierci.
— Jaki miał powód, aby popełnić kradzież?
— W Dieppe mieszka na ulicy de la Barre pod numerem 18-ym pewna pani nazwiskiem Verdier. Aby jej przyjść z pomocą pieniężną, Daval stał się nieuczciwy.
Dramat ów wyjaśniał się powoli.
— Cóż więc dalej? — ozwał się pan Filleul, gdy hrabia Gesvres wyszedł.