Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Również i pan wiesz o nich, nie wątpię o tem. Najpierw nad tem się zastanawiałem i zdawało mi się, że poznawszy tę rzecz, praca będzie łatwiejsza.
— Będzie łatwiejsza? doprawdy?...
— Mój Boże, tak. Trzeba tylko namysłu i rozwagi.
— I nic więcej?
— Nic więcej.
— W jaki sposób doszedłeś pan do tej wiadomości?
— Otóż, zachodziła kradzież, gdyż obie panie równo świadczą, że widziały dwóch mężczyzn, unoszących jakieś przedmioty.
— Tak, kradzież popełniono.
— Druga rzecz, że nic nie braknie, gdyż pan de Gesvres nas o tem zapewnia, a musi być pod tym względem najlepiej poinformowanym.
— Tak, nic nie braknie.
— Zważywszy te dwie rzeczy, trzeba dojść do następującej konkluzyi: ponieważ coś skradziono, a mimo to nic nie braknie, musiano więc skradzione przedmioty zastąpić podobnemi. Pospieszam dodać, że moje wywody mogą by fałszywe, lecz myślę, że dobrze będzie zbadać je należycie, nim je odrzucimy.
— Rzeczywiście... rzeczywiście, — szepnął sędzia, widocznie zainteresowany.
— Cóż więc znajduje się w salonie, — ciągnął dalej Izydor, — na coby się złakomili złodzieje? Najpierw gobeliny. Lecz to niemożliwe. Gobeliny nie dadzą się tak łatwo naśladować. Zostają więc cztery płótna Rubensa.