Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Obym tylko myślał! Jestem przekonanym. Przed dziesięcioma minutami myśl ta przyszła mi do głowy... Oh! głupiec ze mnie, że wcześniej o tem nie pomyślałem. Bylibyśmy ich wszystkich wyłapali.
Wściekłość go opadła i zaczął tupać nogami.
— Ale gdzież u kaduka? Kędy oni weszli? Kędy uprowadzili rannego? A on, szubrawiec, gdzież się ukrywał? Bo przecież szukaliśmy go dzień cały, a człowiek, i do tego ranny, nie może się ukryć w kępce trawy. Chyba czary, czy co!...
Jeszcze jedna niespodzianka czekała brygadyera Quevillon, o brzasku bowiem zauważono, że Izydor Beautrelet znikł.
Na jednem z krzeseł spał stróż. Obok na stole stała karafka i dwie szklanki, w jednej z nich zauważono biały proszek.
Po zbadaniu tegoż okazało się, że Izydor Beautrelet uśpił stróża za pomocą narkotyku, następnie uciekł oknem, które wznosiło się o dwa i pół metra nad ziemią, a nareszcie, ciekawy szczegół... że, aby módz się w ten sposób wydostać, musiał użyć pleców stróża.

III.
Uprowadzenie doktora Delattre (czyn nadzwyczaj śmiały).

W chwili zamknięcia redakcyi doniesiono nam wiadomość, która jest tak nieprawdopodobną, że podajemy ją ze wszelkiem zastrzeżeniem.