Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Маm nadzieję, że tak będzie, lecz myślę panie sędzio, że powinniśmy tutaj naszą działalność prowadzić dalej. Zechciej pan przeczytać to pismo, które znalazłem w kieszeni płaszcza.
— Jakiego płaszcza?
— Woźnicy.
Pan Filleul odebrał kartę, złożoną na cztery części, na której ołówkiem były napisane następujące słowa pismem niewyrobionem:
„Biada panience, jeżeli zabiła naszego przywódcę“.
Zajście to wywołało pewną emocyę.
— Dobrze, jesteśmy przynajmniej uprzedzeni, — szepnął zastępca prokuratora.
— Proszę nie niepokoić się, panie hrabio, rzekł sędzia. — Panie również nie potrzebują się niczego obawiać. Pogróżka ta nie ma żadnego znaczenia, przecież my jesteśmy na miejscu. Wszelkie ostrożności będą poczynione. Ja odpowiadam za państwa spokój. Co do panów, — rzekł, zwracając się do oby dwóch reporterów, — liczę na panów dyskrecyę. Dzięki mej uprzejmości byliście panowie obecni przeprowadzonemu śledztwu. Byłbym więc źle wynagrodzonym, gdyby...
Naraz przerwał, jak gdyby mu jakaś myśl przyszła do głowy, patrzał badawczo na młodych ludzi, a zbliżając się do jednego z nich zapytał:
— Przy jakiej gazecie pan pracujesz?
— Przy „Journal de Rouen“.
— Posiadasz pan papiery?