Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Raptownie ukląkł i pochylił się... i ujrzał dwie ogromne litery wykute w skale, mniej więcej na stopę każda.
Dwie te litery wyrzeźbione niewprawnie, jęcz wyraźnie, a które czas zaokrąglił, były: D. i F.
D. i F., to cud oszołomiający! D. i F., właśnie dwie litery wypisane w dokumencie. Ah! Beautrelet nie potrzebował spojrzeć na papier, aby przypomnieć sobie czwartą linijkę, która zawiera znaki i wskazówki! Miał je tak dobrze w pamięci! Na zawsze były wypisane w jego mózgu!
Wstał, zeszedł spadzistą drogą, szedł wzdłuż fortu, przeszedł z trudem przez sztachety i biegł szybko do pastucha, który opodal pasł trzodę na falistych wzgórzach.
— Ta grota, tam... ta pieczara...
Usta jego drżały, szukając słów wyjaśnienia, których nie znały.
Pasterz na niego patrzał zdziwiony. Wreszcie Beautrelet zapytał:
— Tak, ta pieczara... tam... na prawo od fortu, czy ma jaką nazwę?...
— A z pewnością... Ludzie z Etretat mówią, że to Demoiselles.
— Co?... co?... Co mówisz?
— A tak mówią, że to chambre des Demoiselles (pokój panien)...
Izydor byłby mu prawie skoczył do ócz, jak gdyby cała prawda spoczywała w tym człowieku, jak gdyby ją chciał wydrzeć za jednym zamachem...