Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ludwikowi Valmeras podobał się urok trochę melancholicznej Rajmundy, ona zaś, doświadczona życiem, pragnęła jakiejś opieki. To też zajęcie się nią Ludwika Valmeras i udział, jaki brał w uwolnieniu jej, podziałały kojąco na jej zbolałą duszę.
Dnia ślubu oczekiwano z pewnym niepokojem. Czy Lupin nie będzie chciał odbić narzeczonej? Czy spokojnie przyjmie zrządzenie losu, który go na zawsze rozłączy z ukochaną? Dwa lub trzy razy zauważono jakieś nieznane osoby, które śledziły wilę, w której mieszkał Ludwik Valmeras; jednego nawet razu Valmeras musiał się bronić przed napaścią rzekomego pijaka, który doń strzelił, lecz na szczęście kula przeszyła tylko kapelusz. To wszystko. Ślub odbył się spokojnie w oznaczonym dniu i w oznaczonej godzinie i Rajmunda de Saint-Veran stała się panią Valmeras.
Zdawało się, że Opatrzność sama była po stronie Izydora Beautrelet, zapewniwszy mu zwycięstwo. Publiczność odczuła to. To też między jego wielbicielami powstała myśl, aby urządzić na jego cześć wielki bankiet. Myśl tę przyjęto ogólnie z entuzyazmem. Rozesłano więc trzysta zaproszeń. Prasa wypisywała hymny pochwalne. Bankiet zaś był tem, czem być obiecywał, t. j. apoteozą.
Beautrelet był skromny jak zwykle, trochę zdziwiony, z powodu nieustających oklasków, trochę zażenowany, podczas mów wygłaszanych na jego cześć jako największego