Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Będą bardzo szczęśliwy, panie dyrektorze, jeśli moje skromne usługi przydadzą się na co.
— Liczę na nie — a w pierwszym rzędzie polecam opiece pana markiza Albufex. — Oto adres jego, a za parę godzin otrzymasz pan treściwą notatkę o zwyczajach jego i sposobie życia.
— Mam go zatem śledzić, panie dyrektorze?
— Musisz się pan stać jego cieniem, rozumie pan, nieodstępnym jego cieniem.
— Zrozumiałem, panie dyrektorze — odparł z niskim ukłonem mniemany Nikol. — W chwili, gdy Maurycy Prasville nie patrzył na niego, Arsen wymienił nieznacznie poufne spojrzenie z hrabianką de Mergy.
— Panie Prasville — rzekła Klarysa — ja także chcę działać; czy pozwoli mi pan współdziałać z panem Nikol?
— Ależ naturalnie — odparł Prasville. — Któż ma większe do tego prawo od pani. Możecie też liczyć na wszelkie z mej strony ułatwienia.
— W takim razie, panie Nikol, pojedzie pan ze mną i naradzimy się dokładniej. — Pan, panie dyrektorze, prześle do mego mieszkania notatkę o markizie Albufex.
— Tak, tak, bezwątpienia — odparł Prasville. — Wzrok jego błądził jeszcze po gabinecie Daubrecq’a, jakby w poszukiwaniu za listą.
— A jednak niema jej tutaj — dodał w zamyśleniu — pozostaje mi jeszcze przeszukać ogród. Ta nieobecność Daubrecq’a jest nam bardzo na rękę. Nigdy jeszcze nie przetrząsnęliśmy tak dokładnie jego mieszkania.
W dwie godziny później Klarysa i Arsen odczytywali notatkę, przysłaną im z policji.
Brzmiała ona jak następuje:
„Markiz Albufex, zażarty Bonapartysta, był jakiś czas szefem biura swego stronnictwa, obecnie jest prawie zrujnowany. Zmuszony był sprzedać wszyst-