Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bić. W dniu jednak, w którym ogłoszono ich zaręczyny, znaleziono młodą kobietę zaduszoną we własnem jej mieszkaniu. Ślady wszelkie były zatarte, niepodobna było dojść, kto ją zamordował, ale zarówno rodzice nasi, jak Prasvílle, byli przekonani, że jest w tem ręka Daubrecq’a.
Ja oczywiście nie wiedziałam o tem wszystkiem. Rosłam szczęśliwie w domu rodzicielskim, aż dopiero przed pięcioma laty...
— Na dwa lata przed samobójstwem pana de Mergy?
— Tak jest. Na dwa lata przed samobójstwem mego ojca wypłynął na powierzchnię Daubrecq.
— Czy zgłosił się do państwa?
— Nie, przynajmniej nic o tem nie wiem. Matka m oja na szczęście już nie żyła. Za to ojciec mój...
— Czy groził ojcu pani ten dawny przyjaciel? Czy mu w czem zaszkodził? Klarysa milczała przez chwilę, zdawała się ważyć coś w umyśle.
— Niema innego sposobu — rzekła wreszcie — muszę panu wszystko powiedzieć. Jestem istotnie tak samotna, nie mam nikogo, na kim mogłabym polegać — zwłaszcza, odkąd Gilbert jest w więzieniu.
On nie nazywa się Gilbertem. Imię jego jest JuIjan hrabia de Mergy. Na szczęście udało mu się utaić je przed władzą. Nikt prócz mnie i Daubrecq’a nie zna prawdziwego jego nazwiska. Pomyśl pan tylko, co to znaczy dzielić taką tajemnicę z Daubrecq’em.
— Znaczy to być zdanym na jego łaskę. Ale nie skończyła pani jeszcze bolesnego swego opowiadania — zatem ojciec pani?
— W dwóch słowach panu rzecz wyjaśnię. Słyszałeś pan z pewnością o słynnej liście dwudziestu siedmiu.
— Lista dwudziestu siedmiu! — powtórzył jak echo Arsen Lupin. — Lista dwudziestu siedmiu. Rzecz prosta, że słyszał o niej. Sam nawet chciał