Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w tak wysokim stopniu Arsen Lupin. W szale walki dostrzegł on parę razy szeroko otwarte oczy kobiety, która, oparta o ścianę w głębi loży, śledziła z niepokojem przebieg zajścia. To mu dodało podniety. Mistrzowskim zwrotem, wymierzył w kolano Daubrecq’a bolesny cios, końcem obutej stopy.
Ból ogłuszył przez chwilę posła, tak, że go puścił. Uderzenie pięścią w głowę i piersi dokonało reszty. Daubrecq osunął się na krzesło ogłuszony. Ktoś stukał właśnie z sąsiedniej loży, prosząc o ciszę.
— To nic — odparł Arsen. — Towarzyszowi memu zrobiło się trochę słabo, śpiesz po wodę.
Chciał wymknąć się pociągając za sobą tajemniczą damę, ale ta znikła już bez śladu, wyszła widocznie z loży w czasie gdy był pochłonięty mocowaniem się z Daubrecq’em. W każdym razie nie mogła być daleko. Wybiegł szybko z loży, obdarzając sutym datkiem stojącego na korytarzu woźnego i powtarzając mu bajkę o zasłabnięciu pana posła. W parę sekund był już na dole i dostrzegł w istocie otuloną ciemnym okryciem postać kobiecą, wychodzącą pośpiesznie na ulicę. Zanim ją doścignął, była już w samochodzie i mignęła mu tylko przez spuszczone szybki ciemna główka, owinięta koronką.
Miał zaledwie czas rzucić okiem na twarz szofera — zdało mu się, że nie jest mu obca.
— Cóż to znaczy? — mruknął zdziwiony. — Przysiągłbym, że to Le Balu — Le Balu był jego własnym szoferem, tym samym, który go wiózł z willi Marji Teresy, a może było to tylko łudzące podobieństwo? Człowiek ten, polecony mu przed rokiem przez Gilberta, był prawdziwym mistrzem w swoim fachu. Czyżby go zdradzał na rzecz pięknej kobiety? Sprawa gmatwała się coraz bardziej. Nie dowiedział się nawet o nazwisku nieznajomej, nie otrzymał od niej przyrzeczenia schadzki. Jedyną pociechą było mu zwycięstwo, jakie odniósł w jej oczach nad Daubrecq’em. Słaba pociecha, która nie posuwała go ani