Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lach muzycznych przez bulwarowo-karnawałową publiczność. Rozbudził się w nim z pierwotną siłą temperament paryskiego gawrosza, jakim był w głębi swej istoty i nie krępowała go już dziś nawet obecność hrabianki, przy boku której starał się dotąd zachowywać poprawne formy prawdziwego gentlemana. Wyglądał przytem tak pociesznie, że patrząc na niego hrabianka musiała się uśmiechnąć, a był to może pierwszy je] uśmiech od wielu, wielu miesięcy, od czasu, gdy podjąć musiała tę ciężką, zawziętą walkę 0 dobre swe imię, a potem o życie ukochanego brata, walkę tę, przechodzącą o wiele siły słabej kobiety.
Ale wnet przypomniała sobie, jak dalece czas jest drogi. Już tylko 40 minut dzieliło ją od chwili odejścia pociągu, krótkich 40 minut, po upływie których wyzwolenie Gilberta stanie się niemożliwem.
— Błagam pana! — rzekła. — Jedźmy natychmiast, niema chwili czasu do stracenia.
Na te słowa, Arsen zaniechał na chwilę swych popisów tanecznych, a stanąwszy przed hrabianką, pochylił się nad nią i ucałował ją szybko w oba policzki.
Zrobił to tak nagle, a przytem tak jakoś naiwnie 1 dobrodusznie, że Klarysa nie obraziła się, a nawet się nie zdziwiła. Nie dał jej zresztą czasu do rozbierania swych wrażeń, bo zaraz po tym śmiałym pocałunku przykląkł przed nią, przybierając skruszoną postać.v— Gniewa się pani? Nie — prawda i słusznie pani robi. Lepszy przecie pocałunek uczciwego człowieka, który szanuje panią i czci, niż plugawe pieszczoty łotrowskiego szantażysty.
Skończyliśmy z panem posłem i to spodziewam się na dobre, tak, na dobre — a nagroda twoja, piękna hrabianko, to korek kryształowy. Będziesz go miała za chwilę, Klaryso de Mergy. Słyszałem hrabianko całą twoją rozmowę z Daubrecq’em. Stałem za