Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ogrodu dla odetchnienia świeżem nocnem powietrzem. Nikt się temu oczywiście nie sprzeciwiał, tembardziej, że Lupin zapowiedział, iż powróci za parę minut, gdyż komisarz będzie go zapewne potrzebował. Rzeczywiście, komisarz, dokonawszy oględzin trupa, kazał zawezwać nieznajomego pana, który się tak dzielnie przyczynił do ujęcia złoczyńców. Wołano go więc i szukano, ale nieznajomy ulotnił się gdzieś i nie ukazał się już wcale. Wreszcie policjant, stróżujący przy bramie, doniósł, że widział jakiegoś pana wsiadającego na łódkę i płynącego po jeziorze. Krótki okrzyk, który się wydarł na tę wiadomość z ust Gilberta, przekonał urzędnika, iż padł ofiarą mistyfikacji.
— Ścigajcie go, to wspólnik, a może i herszt bandy! Strzelajcie do niego...
Wszyscy pobiegli nad jezioro. O jakie sto kroków od brzegu, widać było sylwetkę nieznajomego, wiosłującego z zapałem. Kilka strzałów padło nad wodą. Komisarz sam, nie namyślając się długo, kazał sobie podać łódź, do której wskoczył wraz z dwoma agentami. Łagodny powiew letni przyniósł do uszu urzędnika zwrotkę piosenki:

„Spiesz barko moja
Pogoda sprzyja“ —

To Arsen śpiewał dźwięcznym tenorem, rozmarzony blaskiem księżyca.
— Drwi sobie z nas ten łotrzyk — oburzył się komisarz.
Pocieszała gd myśl, że ściganemu nie uda się ujść pogoni. Nad brzegiem rozstawieni byli żołnierze, którzy mieli polecenie schwytania go w razie, gdyby chciał wylądować. On jednak nie miał widocznie tego zamiaru. Łódka krążyła po jeziorze, jakby siedzący w niej chciał poprostu użyć tylko przejażdżki. W pewnej chwili w ruchach wiosłującego dało się odczuć jakby znużenie. Łódka poruszała się coraz wolniej, tak że przestrzeń oddzielająca ją od łodzi komi arza zmniejszała się z każdą chwilą.