Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór trzeci.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
68

A dziki potwór w carskiej postaci,
Ściga cię we dnie i w nocy,
Cały zbroczony krwią twoich braci;
I świat się korzy, gną się magnaci,
Przed tem straszydłem Północy!

Łzy polskich matek dla niego niczem,
Zdrada, bezczelność, orężem;
To wnuk Iwana z dzikiem obliczem:
On, jak Dżyngiskan, ludzkości biczem,
Zbrodni kochankiem i mężem!
Z tej zacnej pary na świat wynika,
Jak z łona piekieł otwartych,
Za sprawą kata jej pomocnika,
Na hańbę dziejów, na cześć Ruryka,
Nowy szczep Iwanów czwartych!

Długą męczarnią pierś twa złamana,
W niebie nie znajdzie odporu;
Próżno zażegnać chciałbyś tyrana,
Bo krzyż, przed którym drży moc szatana
Bezwładny w obce potwora!
Wszakże są dotąd wolne narody,
Gardzące Moskwy straszydłem;
Choć za niem pędzą Bismarka trzody,