Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
243

Niedługa radość — każdy pyta chciwie:
Kędyż jest wódz nasz dzielny, okazały,
Co nam tak długo przywodził szczęśliwie
Na polu chwały?

Już go nie widać na czele tych szyków,
Których był niegdyś duszą i ozdobą;
Okryte orły, zbroje wojowników,
Czarną żałobą!

Już go nie widać w pośród hufców dzielnych —
Gdzież jest? — czy słyszysz żal wszystkich głęboki?
Patrzaj — złożone na marach śmiertelnych
Rycerza zwłoki.

Te mary, ten wóz, spoczynek po znoju,
Lud wdzięczny łzami oblewa rzewnemi;
Ciągną go wierni towarzysze boju
Piersi własnemi.

Idzie za trumną koń jego waleczny,
Z schyloną głową, czarną niosąc zbroję:
Idź koniu smutnie, już Pan twój bezpieczny,
Zamknął dni swoje.