Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór drugi.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
184

Żwawo idzie gra!
A przy grze brzmi pieśń ponura:
«Hej, rabiata ura! ura!
Polszcza złota da!»

«Kto w Warszawie był, panowie,
Przyzna że tam — jako zdrowie —
Dziewcząt co nie miar.
My miatieże uśmierzymy —
A Poleczki obejmiemy,
Ura! ura! Car!»

«Na Warszawie zrośnie trawa,
Głośno gruchnie carska sława
A nam zejdzie plon:
Nam to lica krasawicy,
A wam Sybir buntownicy;
Ura Polszczy skon!»

«Dosyć tego już panowie!»
Rotmistrz Doniec w gniewie powie,
«Nie piję na skon!
Im tak miła z Wisły woda
Jak nam z Domu! — Niech swoboda,
Niechaj żyje Don!»