Przejdź do zawartości

Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór drugi.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
155

Po boju spoczniem na wsi czy w mieście,
Cóż to za słodka dla nas podzięka,
Gdy spojrzy mile oko niewieście,
Twarz zapłoniona błyśnie z okienka!
Bo serce Polek, bo ich urodę
Żuaw czci z serca, jak żołnierz prawy,
I choćby za tę jedną nagrodę,
Winien być pierwszy wśród boju wrzawy.
Marsz, marsz Żuawy! itd.

Nie lubim spierać się o czcze kwestje,
Ale na marne carskie dekrety:
Jakieś koncesje, jakieś amnestje,
Jedna odpowiedź: marsz na bagnety!
By ta odpowiedź była dobitną,
Wystósowaną zdrowo a celnie,
Niech ją Żuawy najpierwsi wytną —
Bagnety nasze piszą czytelnie.
Marsz, marsz Żuawy! itd.

Słońce lśni jasno albo z za chmury:
Różne są losy nierównej wojny.
Żuaw ma zawsze uszy do góry,
Z bronią u boku zawsze spokojny.
Kiedyśmy mogli z dłońmi gołemi
Oprzeć się dzikiej hordzie żołnierzy,