Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Z pamiętnika włóczęgi.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Będę fantastyczny, ale to jest potrzebne do prawdy...
Zakochałem się w dewotce.
Dewotka miała męża, który ją karmił i znosił kapelusze... Bogu oddawała modlitwy a księżom ciało... Kochałem się w niej bardzo długo. I dlatego właśnie, że się kochałem w dewotce, musiałem przedwcześnie umrzeć. Zmartwiłem się i umarłem.
Poszedłem do proboszcza, „dzień dobry! jakże tam brzuszek? Czyby mnie proboszcz nie pochował?“
— Proszę: siadaj pan. Bardzo mi przykro, że pan już umarł... Chwała Bogu, że nie któryś z moich partnerów.
— O tak! bez wątpienia...
— Czy mogę służyć papierosikiem? Pan, zdaje się, nie spowiadał się przed śmiercią?
— W istocie... nie zdążyłem za życia...
— To źle... pięćset rubli drożej będzie kosztował pogrzeb... Służę zapałeczką.
— Dziękuję...
— Ale pan, o ile sobie przypominam, nie bywał na moich kazaniach?