Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Z pamiętnika włóczęgi.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pospuszczali z łańcuchów dusze, i hopla! — z całego serca. „Panie Boże dopomóż, dobrzy ludzie!“
Od tej nawały wrzasku, śmiechu, zadowolenia, odłączyły się inne głosy. Ludzie zaczęli bić kijami, i ciszę ciemności rozdarł skowyt ludzki. Wtedy usłyszałem wyraźnie, jak nieznajomy jęczał.
I odtąd, gdy noc jest cicha, i wiśnie zakwitną po sadach: słyszę słaby, bolesny jęk nieznajomego.

— Co za jeden był? — pytasz mnie pani...
— Nie wiem: nie poznałem jeszcze. Wydziedziczony, a może ten, z którego urodzi się przyszłość. Nie wiem. Prawo nazywa go włóczęgą, pobytowcem. Lud krakowski dał mu cyniczne imię „baciarza“... Jednostka bardzo szkodliwa.
Powroźnik: tego znam lepiej, chociaż nigdy nie wiem, którem wołać go imieniem. To ten, co płaci podatki, myta, wychowuje córki dla domów publicznych, wreszcie robi baty. (Bat elementarz do uczenia dzieci, koni, psów, a przedewszystkiem samych powroźników). Ale czekaj, pani, opowiem ci inną powieść.

***