Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Z pamiętnika włóczęgi.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

doktorem praw i koncypjentem w starostwie, tedy: należy mu się od samego siebie szacunek.
Urzędnik grał już tylko urzędnika.
— Ja pana przepraszam, że go spotkała nieprzyjemność. Jest to pomyłka. Otrzymaliśmy w tych czasach wiadomość, że przeszło granicę kilku szpiegów rosyjskich. Oczywiście musimy ich złapać. Dziś niema starosty. Zwolnić pana bez niego nie mogę. Ale nie chcę pana wsadzać do aresztu. Puszczam pana na wolną rękę. Jutro zgłosi się pan do starostwa i zostanie zwolniony.
Poszedłem szukać noclegu w gospodzie.
Dumny byłem z siebie. Wykryłem szczerby i rozpękliny w kolosie austrjackim. „Coś za jeden, włóczęgo, który się człowiekiem ochrzciłeś? Zali nie będziesz godził na moje życie?“
Ci, którzy armjami i religjami trzymali na łańcuchu ludzi, musieli drżeć przed każdym włóczęgą. Szpiegi otoczone szpiegami szukały wszędzie kontrszpiega. Kapłan szpiegował żołnierza, żołnierz policjanta. „Obywatel“ korzystał z tych zdobyczy kultury i szpiegował, czy szpieg należycie szpieguje. Położono kopyta na czynach i zamiarach, na słowach i myślach.