Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Z pamiętnika włóczęgi.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A teraz splotły się w tan i dalejże! W imię wolności i Chrystusa przeciw wolności...

***

Idę, słucham... Goni mnie zewsząd wycie bestji ludzkiej... Człowiek oderwał ręce od cepów, umoczył je we krwi, a teraz kłapią mu zęby na widok żywego ścierwa... Gryźć, a gryźć, a motykami dobijać ostatnie oddechy, byle raz się zasycić...
Pędzą...
Sam proboszcz uczył ich tego... Później szlachcic uczył... Obaj teraz wparli się nogami w ziemię i batożą ich Chrystusem.
— Niech będzie pochwalony, wielebni. Wyrżniemy naprzód ludzi wolności, a później żydów pod topór.
Pędzą...
Wszystko im jedno, kogo i na co rżnąć: muszą wykąpać w krwi całe tysiąclecie papieża...
Omroczałe ich twarze rzucają ponure cienie. Samo słońce, zda się, niezdolne ich ogrzać... W oczach ani jednego uśmiechu — wszystko wygasło.