Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gwałtować... mamrotała gniewni gospodyni. — Szlachcic może trochę poczekać... dziura w niebie przez to się nie zrobi... — A wkońcu, dodała głośniej, z ruchem zniecierpliwienia — oświadczam jegomości, że czy tak, czy owak, nie dam na stół, dopóki wszystko nie będzie zrobione jak się patrzy...
Ironiczny ukłon zakończył tę przemowę, po której wysłuchaniu ksiądz Jakób, przeświadczony o swej niższości, opuścił głowę na piersi i drobnym kroczkiem podreptał do jadalni.
Stół był nakryty. Budzący uszanowanie rząd butelek wychylał omszone główki z kredensu. Aby baterii tej dosięgnąć, nie trzeba było wstawać z miejsca: wystarczało rękę za siebie wyciągnąć.Brakło jedynie gościa.
Zegar na wieży wiejskiego kościołka wybił kwadrans na dziewiątą. Jakby w odpowiedzi, zadźwięczał szarpnięty silnie dzwonek u drzwi wejściowych.
— To on! — wykrzyknął proboszcz.
Pobiegł do drzwi, otworzył je na całą szerokość i rzucił się w objęcia przybyłego.
— Na mękę i śmierć Zbawiciela! — zawołał ten ostatni, pozwalając ocałowywać sobie policzki twoja wieczerza, mój bracie, jest pyszną rzeczą na dzisiejszą zawieruchę! Z kuchni twej zalatuje zapaszek trufli i dziczyzny, który sprawia prawdziwą oskomę i daje przeczucie rajskich przyjemności.
— Siadajmy do stołu, kochany Sawinjuszu!odrzekł lakonicznie ksiądz, odgadując stan tego żołądka, podnieconego długą jazdą.
Zdjął z ramion gościa płaszcz, rozwiesił go przed ogniem, płonącym wesoło na kominku, i grzmiącym głosem oznajmił Joannie, że tylko na nią oczekują.
Szlachcic zasiadł wówczas naprzeciw proboszcza i obaj biesiadnicy zabrali się żwawo do na-