Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/457

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mego nie wyrzucił. Wysyłałeś służbę swą na wywiady, a w domu, gdzie mieszkam, mówiono ci, żem przepadł bez wieści. „Wybornie — myślałeś, w zaślepieniu wielkiem, czy też w niepojętej głupocie — nie mam już potrzeby obawiać się swego przeciwnika.“ Ale podczas gdy winszowałeś sam sobie łatwego triumfu, przyjaciele moi czuwali, a oczy ich, bystrzejsze od oczów miejskich pachołków, spostrzegły mnie spoczywającego bez przytomności na mieliźnie, na którą cisnąłeś mnie w zbytnim pośpiechu. Dzięki temu dzielnemu młodzieńcowi i tej odważnej dzieweczce — przy tych słowach Cyrano uścisnął serdecznie ręce Castillana i Maroty — wydobyty zostałem z tego błota, gdzie inaczej marniebym dni swoje zakończył. Jeśli ukrywałem się aż do tej chwili, jeżeli rozmyślnie kazałem rozgłaszać wieści o swem zniknięciu, czyniłem to w tym celu, aby cię przydybać i ugodzić w samej chwili twego triumfu. W takiż sam sposób i ty chciałeś niegdyś zgubić Manuela.
Cyrano wyczerpany zamilkł. Chciał wszystko odrazu wypowiedzieć, a wysiłek ten odnowił i wzmógł jego cierpienia.
— Ależ to niesłychane! — zawołał z udanem oburzeniem Roland, — Panie margrabio! jako gospodarz domu, racz położyć koniec tej scenie skandalicznej.
— Zwolna, panie hrabio — wmieszał się w tej chwili Jan de Lamothe, który z niezmierną uwagą słuchał słów Cyrana przyjaciel musi tu ustąpić miejsca sędziemu. Rzecz powinna być dokładnie zbadana.
— Dzielnie powiedziane, panie starosto! — rzekł poeta, — Te słowa godzą mnie z panem.
I podał rękę dawnemu przeciwnikowi, a wskazując Rolanda, dodał:
— Ten człowiek nadużył pańskiej dobrej wiary.