Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/450

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Margrabia wyciągnął rękę do Rolanda.
— A więc tak — wyrzekł uroczyście — zasłużyłeś sobie, hrabio, na moje zaufanie. Zgadzam się. Niech będzie, jak żądasz.
Prawie natychmiast zawiadomiono o tem Gilberte.
Przyjęła wiadomość w głębokiem milczeniu i z martwą, obojętnością.
Była całkowicie już wyczerpana walką, tak długo przeciągającą się, i nie chciała zadawać sobie trudu ujawniania najsłabszego nawet oporu!
Odeszła do swej panieńskiej komnatki, pozostawiając Pakecie zajęcie się przygotowaniami ślubnemi.
Umysł Gilberty znajdował się w stanie nadzwyczajnego podniecenia, które sprawiało, że nie żyła prawie wcale życiem zwykłych ludzi, że powszednie radości i troski prawie zupełnie istnieć dla niej przestały...
Nie uczuwała też najmniejszej trwogi przed tem, co niegdyś dreszczem śmiertelnego przerażenia zlodowaciłoby jej serce.
Myśli jej i marzenia przebywały w jakiejś sferze nadziemskiej, wyższej ponad sprawy doczesne — o której jednak nie umiałaby powiedzieć, czy jest niebem, czy — piekłem.
Pełne otuchy słowa Cyrana uleciały już jej z pamięci. Co większa, nawet osobą poety i jego niewytłumaczonem zniknięciem zajmować się przestała.
Cała dusza Gilberty wypełniona była Manuelem.Jego tylko jednego dostrzegała we mgle swych marzeń. Dla niego też tylko, z poddaniem się i niemal z radością, czyniła przygotowania do ofiary z życia.
W takich okolicznościach nadszedł dzień ślubu jej z Rolandem.