Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/395

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sekwany pod memi oknami zanadto mnie przeraża; drżę również przed ostrzem stali, przenikającej do samego serca. Potrzebna mi trucizna, która daje sen spokojny i uśmierca odrazu, jak piorun.
Zilla zerwała się na nogi.
— W słowach i w myślach pani panuje zamęt. Proszę pokazać mi rękę.
Nieznajoma spełniła polecenie.
— A! — rzekła cyganka, przyjrzawszy się, tej białej, delikatnej, wypieszczonej rączce, która bez obawy do niej się wyciągnęła — te linie,... tak, znam te linje! Miłość!... zawód!... walka!....Zwycięstwo lub śmierć!
— Przypominam sobie — zakończyła, cofając się z krzykiem — pani jesteś Gilberta de Faventines!
— Kto ci o tem powiedział? — szepnęła nieznajoma wzruszonym głosem.
— Zdejmij pani swą maskę. Zbyteczna jest teraz. Znaki twych przeznaczeń czytałam raz już na tej dłoni...tam, u ojca pani. Po nich panią poznaję.
Instynkt nie zawiódł cyganki.Była to w istocie Gilberta.
Córka margrabiego zdjęła maskę. Twarz jej miała wyraz energii i silnego postanowienia.
— A więc — rzekła — skoro poznałaś mnie, Zillo, udziel mi tego, o co proszę, gdyż i tobie zapewne wiadomy powód, dlaczego chcę umrzeć.
Ciemny płomień zatlił się w oczach cyganki wolnym głosem spytała;
—I pani zatem kochasz go bardzo?
—O kim mówisz?
— O Manuelu! O tym Manuelu, którego kochałam i którego pani odebrałaś mi poto, aby go zgubić.
— Nieszczęście!
Obie kobiety badały się przez chwilę wzrokiem.W zachowaniu się każdej z nich widniała po-