Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/386

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Kochany hrabio — odrzekł stary margrabia— wiesz, że jestem zupełnie ci oddany. Jeśli nie oznaczyłem dotąd jeszcze dnia ślubu, to przyczyną tego były jedynie, jedynie wypadki, które wstrząsnęły silnie umysłem naszej córki, i nas w równym stopniu przeraziły, wpływając na opóźnienie tego, co-możesz mi zawierzyć — jest celem najgorętszych naszych pragnień.
— Sądzę, że wspomnienie przykrego wypadku, o którym mówisz, panie margrabio, powinno już było zatrzeć się w pańskiej pamięci i nie stać na przeszkodzie memu szczęściu.
— Nigdym wypadku tego nie uważał za przeszkodę. Przestrach i żal, jakierni napełniło nas w pierwszej chwili uwięzienie pańskiego brata...wybacz pan! tego Manuela chciałem powiedzieć, już z umysłów naszych ustąpiły. Rozmówmy się zatem, jeśli życzysz sobie tego, o tym związku, którym dom nasz zaszczycasz.
— Ale powiedz nam, panie hrabio — przerwał sobie nagle margrabia-czy, nie wiesz, co się dzieje z Cyranem.
— Nic nie wiem o Cyranie.
— Jesteś wszakże z nim w stosunkach przyjacielskich.
— Niezupełnie. Cokolwiek bądź, niepokoi mnie jego postępowanie-dodał z dziwnym uśmiechem.Nie wiem, gdzie się znajduje, wiem jednak, że wyjechał z Paryża.
— Na długo?
— Bergerac lubi przygody i ubiega się za niemi, sam też pewnie nie umiałby przepowiedzieć zgóry ani wyniku, ani końca swej podróży.
— Zajmował się on bardzo pańskim...tym Manuelem-potknął się po raz drugi margrabia, z tru-