Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

piwniczce, gdzie miał czekać cierpliwie zmiłowania Bergeraca; trzej zaś przyjaciele, to jest: Sawinjusz, Jakób i Castillan skupili się przy łożu, na którem spoczywał Rinaldo.
Już od kilku chwil służący odzyskał przytomność i przerażone jego oczy błądziły dokoła, przenosząc się z jednego na drugiego z obecnych. Niewątpliwie umysł jego, zmieszany zbliżającą się śmiercią, nie pozwalał mu zdawać sobie dokładnej sprawy z tego, co miał przed sobą.
Zdawało mu się może, iż marzy, i brał za wytwór sennej wyobraźni rzeczywiste istoty, które stały przed nim i przemawiały do niego.
Cyrano hypnotyzował go bystrym, utkwionym weń wzrokiem, ale pod siłą tego wzroku umierający odzyskał chwilowo świadomość obecności.
Źrenice jego zabłysły, brwi ściągnęły się, zdradzając wysiłek myśli, z piersi wydarło się głębokie, przeciągłe westchnienie.
Cierpiał, a razem z cierpieniem powróciła mu przytomność.
— Panie Cyrano! — odezwał się głosem tak słabym, że w uszach słuchaczów brzmiał jak szmer niewyraźny.
Sawinjusz przystąpił i, kładąc dłoń swą na jego ręce, jakby dla przekonania go, że ma do czynienia z człowiekiem żyjącym, nie z cieniem, przemówił uroczyście:
— Stoisz w obliczu śmierci, Rinaldo. Pojednaj się z Bogiem. Pozostawi ci on, spodziewam się, dość czasu, abyś mógł naprawić wyrządzone innym krzywdy.
Teraz przyszła kolej na księdza Jakóba, który przystąpił do umierającego, spełniając obowiązek kapłański.
Castillan i Sawinjusz usunęli się chwilowo na stronę i kapłan mógł wysłuchać spowiedzi Rinalda.