Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dowego protokułu, oraz zakrystiana z olbrzymiem kropidłem, moknącem w wielkiem miedzianem naczyniu z wodą święconą.
Wieśniacy uzbrojeni byli w kosy, w cepy i stare rusznice. Arsenał środków rycerskich i kościelnych znajdował się w komplecie.
Prócz tego, oberżysta, jako biegły i przewidujący strategik, przeciągnął gruby sznur przez całą szerokość drogi.
Sznur ten, przymocowany do dwóch mocnych kołków dębowych i rozciągnięty w wysokości jednego łokcia od ziemi, przy zapadającym zmroku był prawie niewidocznym, barwa bowiem jego zlewała się w jedno z barwą piasku na drodze.Liczono wiele na ten środek, w razie gdyby Cyrano, wytrzymawszy pierwsze natarcie, chciał szukać następnie ocalenia w ucieczce.
Piotr Cornu — jeden z trzech szpiegów, wybranych przez wójta z gromady, przybiegł niebawem zdyszany na placyk pod figurą.
— Jedzie! już jedzie! — zawołał.
Wszyscy chwycili za broń. Zakręcająca się w tem miejscu droga nie pozwalała widzieć jeźdźca, usłyszano jednak jak najwyraźniej tętent kopyt jego wierzchowca.
Cadignan miał chwilę słabości. Nie trwała ona jednak długo. Przypomnienie słów starościńskiego delegata, myśl, że idzie tu o dobro społeczeństwa i religii, najbardziej zaś widok licznej uzbrojonej eskorty — słabość ową wprędce rozproszyły.
Rozproszyły nawet tak dalece, że w chwili, gdy Sawinjusz, w przekonaniu, iż pozbył się już niedorzecznych prześladowań wójta, wjeżdżał śmiało na placyk pod figurą, znalazł się twarz w twarz z zaciętym wykonawcą prawa.
Koń poety, przestraszony szczękiem broni, wspiął