Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rał dłuie zapenienia przyjaźni i kończył się kilkoma zleceniami, dotyczącemi pisma hrabiego—ojca.
—Mów dokładnie.
— Według zaleceń Cyrana, probszcz powinien był okazać jego sekretarzowi zupełne zaufanie, wydobyć z ukrycia, powierzony sobie depozyt i udać się zraz z Castillanem do Colignac, gdzie spotkać się miał z nimi Bergerac.
—Ileż ostrożności!...A czy w liście-dodał po chwili wahania się — nie było jakich napomknień o treści pisma mego ojca?
— Nie, jaśnie panie.
— Dobre i to-rzekł do siebie hrabia,—że Cyrano zachowuje tajemnicę przy sobie.
— Jaśnie panie-kończył Rinaldo — dalszy ciąg sprawy jest już zupełnie prosty. Ben Joel, na którym w zupełności polegać można, znajduje się w tej chwili na drodze do Saint-Sernin. Proboszczowi przedstawi się on pod imieniem Castillana. Wobec listu Bergeraca ksiądz nie będzie mógł mieć żadnych podejrzeń, a gdy tylko Ben Joel ujrzy choćby rożek koperty, zamykającej w sobie drogocenny papier, w bardzo krótkim czasie potrafi przyjść do jej posiadania. O tem na chwilę nawet wątpić nie można. Tu kończy się moje sprawozdanie. Czy jaśnie pan ze mnie zadowolony?
— Jesteś dobrym sługą, Rinaldo. W dniu, gdy dzieło nasze doprowadzimy ostatecznie do końca, grunta, dotykające do mego zamku, w Gardannes, które twój ojciec dzierżawi, przejdą na zupełną twoją własność.
— O! jaśnie pan po królewsku, wynagradza! — wykrzyknął sługus, któremu oczy zaiskrzyły się płomieniem zaspokojonej chciwości.
— Teraz idź i staraj się dowiedzieć, co pora-