Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

twoje poświęcenie i we właściwej chwili nie zaniedbam go wynagrodzić.
Biła północ, gdy Rinaldo wrócił do zajazdu, aby stanąć na czatach przy upatrzonej zwierzynie.
Przebrał się, pozostawił część złota w mieszkaniu i niebawem opuścił izdebkę i zajazd.
Noc była nadzwyczaj ciemna, lecz Rinaldo, przywykły do nocnych wypraw, przedzierał się śmiałym krokiem przez ciemności, a wzrok jego, przenikliwy, jak u kota, zapuszczał się w każde zagłębienie murów, gdzie czaić się mógł zbój, pożądający nietyle krwi, co pieniędzy spóźnionego przechodnia.
Przebył Sekwanę, uniknąwszy szczęśliwie nieprzyjemnego spotkania, i stanął przy Domu Cyklopa, który w tej chwili, od fundamentów do szczytu, pogrążony był w głuchem milczeniu. Nie wszystko jednak spoczywało tam w letargu, gdyż skoro Rinaldo zakołatał do furty w pewien umówiony sposób, natychmiast otworzono i rozległ się głos Ben Joela:
— Czy to ty, Rinaldo?
— A któżby inny, o tej porze? Może Jego Królewska Mość Ludwik XIV-ty, któremu przyszła ochota złożyć ci pierwszą wizytę?
— Jesteś w dobrym humorze.Wszystko zatem idzie pomyślnie?
— Jak najpomyślniej. Wejdźmy do środka.
Przy blasku lampki, oświetlającej izbę noclegową, Ben Joel i Rinaldo przedostali się nie bez trudności, pomiędzy śpiącymi pokotem nędzarzami, na schody, i z pośpiechem podążyli na górę.
— Kolego! — rzekł Włoch, gdy już znaleźli się w kryjówce cygana — wypada teraz: mówić mało a szybko działać.Potrzebny nam jest na jutro, a raczej potrzebny nam jest natychmiast, gdyż niedługo już dzień się zrobi, człowiek zręczny, gotowy na