Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jeszcze dużo czasu minie, zanim wojna się skończy, — wtrąciła pani Blythe z rozpaczą.
Wiara Zuzanny, która na chwilę przygasła, wybuchnęła znowu z triumfem.
— Należy pamiętać, pani doktorowo, że armja angielska, to nie jest flota angielska. Nie można o tem zapominać. Rosjanie też mają słuszność, chociaż Rosjan nie znam bliżej i nigdybym za nich nie ręczyła.
— Rosjanie nie zdążą na czas, aby uratować Paryż, — rzekł Władek ponuro. — Paryż jest sercem Francji, a droga do niego stoi otworem. Och, jakżebym chciał... — urwał nagle i wyszedł.
Po strasznym dniu mieszkańcy Złotego Brzegu postanowili otrząsnąć się jednak z przykrych przeczuć. Zuzanna pracowała gorączkowo w kuchni, doktór wyszedł do chorych, Nan i Di wróciły od zajęć w Czerwonym Krzyżu, a pani Blythe pojechała do Charlottetown na posiedzenie Głównej Rady Czerwonego Krzyża. Rilla po ulżeniu sobie i wypłakaniu się w Dolinie Tęczy, oraz zapisaniu kilku uwag w pamiętniku, przypomniała sobie, że powinna być dzielna i bohaterska. Uważała, że spełni bohaterski czyn, gdy w ciągu jednego dnia objedzie na siwym koniu Adama Crawforda całe Glen i przystań Czterech Wiatrów, zbierając przyrzeczone dary na Czerwony Krzyż. Jeden koń na Złotym Brzegu był kulawy, a drugim wyjechał doktór, nie było więc innej rady, tylko pożyczyć szkapę od pana Crawforda, która znana była z tego, że przystaje co kilka metrów i że utyka na jedną nogę. W porównaniu z wiadomością o tem, że Niemcy