Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

może nie dożyjemy, ale dożyją tych czasów nasze dzieci.
— A gdyby Jurek został zabity, czy mówiłbyś tak samo? — indagował Norman, który zazwyczaj nie owijał niczego w bawełnę i nie liczył się z uczuciami ludzkiemi. — Nie gnewaj się na mnie, Heleno. Chciałem się tylko przekonać, czy pastor istotnie tak myśli, jak mówi.
Twarz pana Mereditha zasępiła się. Przeżywał straszne męki owej nocy, gdy Jim i Jurek pojechali do miasta. Mimo to jednak odpowiedział spokojnie.
— Cokolwiekbym czuł wtedy, nie zmieni to mojej wiary, mojej pewności, że kraj, którego synowie gotowi są poświęcić własne życie, zdobędzie nowe szczęście dzięki ich poświęceniu.
— Więc wierzysz w to, pastorze. Ja tam zawsze mogę powiedzieć to, co myślę. Posiadam już taki dar od urodzenia. Dlatego pewnie zawsze toczyłem wojnę z wszystkiemi pastorami! Co do ciebie to nigdy mi się nie zdarzyło zauważyć, abyś mówił to, czego nie myślisz. I dlatego chodzę znowu do kościoła. Ale teraz wpadnę na chwilę do Adolfa Crawforda. Zostańcie z Bogiem.
— Stary poganin! — mruknęła Zuzanna, gdy Norman wyszedł. Nie troszczyło się o to, czy Helena Douglas słyszała jej słowa. Zuzanna częstokroć zastanawiała się nad tem, dlaczego jakiś piorun z nieba nie trafi Normana Douglasa wówczas, gdy napastuje on księży. Najdziwniejszą rzeczą było to, że pan Meredith naprawdę szczerze lubił swego szwagra.