Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łam w rozpaczy i lęku po tym pokoju. Niechaj teraz potańczę z radości. Warto było przetrwać te długie okropne lata, aby doczekać tej chwili i ujrzeć ją. Zuzanno, wywieś flagę, musimy roztelefonować tę wiadomość po całem Glen.
— Czy będziemy mieli teraz tyle cukru, ile zechcemy? — zapytał nagle Jaś.
Popołudnie to było niezapomniane. Gdy wiadomość rozprzestrzeniła się po Glen, ludzie biegali w podnieceniu po całej wsi i zaglądali nawet na Złoty Brzeg. Przyszli Meredithowie, zostali na kolacji, wszyscy mówili, a nikt nie słuchał. Kuzynka Zofja usiłowała protestować, że Niemcom i Austrji nie można ufać, że to pewno plotka, lecz nikt nie zwracał na jej słowa najmniejszej uwagi.
— Ta niedziela jest nagrodą za to wszystko, co przeżyliśmy w marcu, — mówiła Zuzanna.
— Lękam się, — dowodziła sennie Gertruda, zwracając się do Rilli, — życie stanie się monotonne, gdy pokój zapanuje. Po tych czterech latach niepokojów, naprężenia nerwów i oczekiwania zwycięstwa, wszystko będzie teraz nieciekawe. Nie będziemy już oczekiwali każdego przybycia poczty.
— Jeszcze teraz dosyć nałykamy się strachu, — odparła Rilla. — Pokój nie zapanuje w ciągu najbliższych tygodni, a podczas tych tygodni mogą się stać najokropniejsze rzeczy. Podniecenie moje minęło. Zwyciężyliśmy, ale za to zwycięstwo zapłaciliśmy drogo!
— Niema zbyt wysokiej ceny za swobodę, — rzekła Gertruda. — Uważasz, że cena ta była za wysoka, Rillo?