Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wem, ale niech lepiej umierają w cieple, więc na wszelki wypadek kuzynka Zofja fabrykowała dla nich całe mnóstwo skarpetek.
Sielankowy spokój panujący w kuchni przerwało wejście doktora, podnieconego ostatniemi wiadomościami o tem, że budynek Parlamentu w Ottawie spłonął. Zuzanna tylko przyjęła tę wiadomość z pozornym spokojem.
— Co teraz ci Hunnowie wymyślą? — zapytała. — Gotowi przyjść tutaj i spalić nasze parlamenty! Czy ktoś kiedyś słyszał o takich łajdactwach?
— Nie wiemy, czy Niemcy są za to odpowiedzialni, — rzekł doktór takim tonem, jakby sam był przekonany, że to jednak jest robota Niemców. — Częstokroć pożar wybucha, choć nie biorą oni w tym udziału. Naprzykład w zeszłym tygodniu spłonęła doszczętnie stodoła wuja Marka MacAllistera. Trudno chyba posądzić o to Niemców, Zuzanno.
— Naprawdę nie mam pojęcia, panie doktorze, — Zuzanna pokiwała zwolna głową. — Księżycowy Brodacz był tam tego dnia. Pożar wybuchł wpół godziny po jego odejściu. Jest to fakt dowiedziony, ale nie chcę posądzać członka prezbiterjańskiej starszyzny o podpalenie czyjejś stodoły, z chwilą, gdy nie mam dowodów. W każdym razie wszyscy wiedzą, panie doktorze, że obydwaj chłopcy wuja Marka zaciągnęli się do wojska i że sam wuj Marek na zebraniach parafialnych zechęcał młodzież do wstąpienia do armji. Nie ulega wątpliwości, że Niemcy musieli zwrócić na to uwagę.
— Nigdybym nie mogła zachęcać nikogo do wstąpienia do wojska, — wtrąciła kuzynka Zofja