Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XVII.
TYGODNIE MIJAJĄ.

Rilla czytała swój pierwszy miłosny list w ustronnym zakątku Doliny Tęczy, a dla dziewczyny nawet doświadczonej pierwszy list miłosny jest zdarzeniem niezwykle ważnem. Gdy pułk Krzysztofa opuścił Kingsport nastały tygodnie bolesnego oczekiwania i niepokoju wówczas, gdy co niedzielę wieczorem w kościele śpiewano:

„O, usłysz nas, gdy wzdychamy do Ciebie
Za tych, co wyjechali za morza“.

Rilli głos zawsze przycichał przy tej zwrotce, bo wraz z nią widziała oczami wyobraźni zatopione w falach morskich okręty, słyszała jęki i płacze tonących ludzi. Potem przyszła wiadomość, że pułk Krzysztofa szczęśliwie wylądował w Anglji, a teraz wreszcie był list od niego samego. Zaczynał się czemś takiem, co Rillę niezwykle uradowało, a kończył się zdaniem, które wywołało rumieniec na jej policzki i przejęło ją całą dziwnem drżeniem. Między początkiem i zakończeniem list był utrzymany w tonie wesołym, jak to zwykle Krzyś pisywał dowszystkich. Lecz ze względu na ten początek i koniec, Rilla wsunęła list pod poduszkę, gdzie leżał w ciągu długich tygodni i czasami budząc się w nocy dotykała go drżącemi palcami myśląc, że chyba niewiele dziewcząt otrzymywało tak piękne i poetyczne listy. Krzysztof nie napróżno był synem sławnego nowelisty. Posiadał „specjalny sposób“ wyrażania swych myśli, ubierania ich w słowa