Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żała że Irena jest jej przyjaciółką! Wszystko, co przygotowała w myślach zatarło się nagle w pamięci. Napróżno usiłowała ukryć swą nieszczęsną nogę pod krzesłem, napróżno dobierała najodpowiedniejszych słów.
— Przyszłam, żeby cię przeprosić, Ireno.
Znowu sepleni! Była przygotowana na wszystko, ale na to nigdy! Stanowczo jakiś pech ją prześladował!
— Tak? — zauważyła Irena chłodno, podnosząc oczy na zarumienioną twarz Rilli, potem zaś opuszczając je znowu ku jej nogom.
Rilla odzyskiwała powoli równowagę. Nie będzie seplenić, będzie chłodna i opanowana.
— Pani Channing nie może przyjechać, bo syn jej zachorował, przyszłam więc w imieniu komitetu prosić cię, abyś zechciała śpiewać na naszym koncercie. — Rilla zaokrąglała tak każde słowo, jakby recytowała wyuczoną lekcję.
— Rade nierade musiałyście mnie zaprosić — prawda? — rzekła Irena z jednym ze swych nieprzyjemnych uśmieszków.
— Ola Kirk prosiła cię już dawniej, aleś ty podobno odmówiła, — odparła Rilla.
— Czyż mogłam przyjąć zaproszenie? — zapytała Irena z oburzeniem. — Po tej całej historii, kiedy zabroniłaś mi do siebie mówić? Byłoby to niewygodne dla nas obu, nie sądzisz?
A teraz ta gorzka pigułka.
— Chciałam cię przeprosić za to, Ireno, — rzekła Rilla z powagą. — Nie powinnam była tego mó-