Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szcze na jeden rok. Ale on jest strasznie ambitny. Czy i Di i Nan także wyjeżdżają?
— Tak. Obydwie chcą udzielać lekcyj na przyszły rok, lecz Gilbert uważa, że lepiej będzie, gdy jesienią wyjadą do Redmond.
— Bardzo mnie to cieszy. Żywym przykładem będzie dla nich Władzio, któremu nauka przyjdzie bez trudu. Przypuszczam, — ciągnęła dalej panna Kornelja, zerkając na Zuzannę, — że po naganie, którą otrzymałam przed pięciu minutami, nie popełnię nietaktu twierdząc, iż Jerry Meredith robi oko do Nan.
Zuzanna zdawała się nie słyszeć tej uwagi, a pani Blythe zaśmiała się znowu.
— Mam pełne ręce roboty z tymi chłopcami i dziewczętami, nieprawdaż, droga panno Korneljo? Gdybym to wszystko brała poważnie głowa by mi pękła. Trudno jeszcze wiedzieć, co będzie, gdy dzieciaki dorosną. Gdy patrzę na tych dwóch moich wysokich synów, dziwię się, że to ci sami chłopcy, których kołysałam, pieściłam i śpiewałam im do snu. Czyż Jim nie był najmilszem dzieckiem w starym Wymarzonym Domku? A teraz jest już prawie dorosłym mężczyzną, zalecającym się do panien.
— Wszyscy się starzejemy, — westchnęła panna Kornelja.
— Przypomina mi zawsze o starości tylko jedna rzecz, — uśmiechnęła się pani Blythe, — a mianowicie ręka, którą złamałam, gdy Józia Payówna kazała mi przejść przez ogrodzenie Barrych na Zielo-