Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— „Nie idzie tu o kapelusz, — odparła mama, — chociaż uważam, że nie pasuje on dla takiej młodej dziewczyny, jak ty, idzie mi tu głównie o cenę.
„Humor mój pogorszył się jeszcze bardziej i stałam się jeszcze bardziej zimna, obojętna i dumna, chociaż bardzo mnie dotknęły słowa matki.
— „Muszę go jednak zatrzymać. W każdym razie obiecuję ci, że przez trzy lata, albo przez cały ciąg trwania wojny, nie kupię innego kapelusza. Nawet ty, — wyraz „ty“ był nasiąknięty pełną goryczy ironją, — nie możesz powiedzieć, że wydałam za dużo, jeżeli ten kapelusz ma mi starczyć na trzy lata.
— „Jeszcze przed upływem trzech lat znudzi ci się z pewnością ten kapelusz, Rillo — rzekła mama z pełnym prowokacji uśmiechem, który oznaczał mniej więcej podejrzenie, że z pewnością za tydzień rzucę mój kapelusz do kąta.
— „Czy mi się znudzi, czy nie, to jednak będę go nosić, — odparłam, poczem pobiegłam na górę i wypłakałam się w moim pokoju ze złości na samą siebie, że z taką ironją zwracałam się do mamy.
„Już teraz nie mogę znieść tego kapelusza. Ale skoro powiedziałam, że musi mi służyć trzy lata, to słowa dotrzymam. Powinnam ponieść zasłużoną karę.
„Właśnie to jest jedna z tych „zatraconych“ rzeczy. Druga znowu to to, że pokłóciłam się z Ireną Howard, czyli ona się ze mną pokłóciła, a właściwie pokłóciłyśmy się obydwie.
„Młody Czerwony Krzyż miał się wczoraj zebrać na posiedzenie. Oznaczono godzinę wpół do